Wiemy, że umieją przywalić przesterowanymi gitarami, ale tym razem wbrew tytułowi nagrali płytę bardzo łagodną.
To już ich piętnasta. Erudyci rocka z podnowojorskiego Hoboken popisują się piosenkami-perełkami spod znaku Beatlesów, jakimiś mambo i balladami, a najbliższy ich klasycznej estetyki jest pewnie melancholijny, łączący delikatność z surowością „For You Too”.
Kiedy indziej są jeszcze bardziej wycofani. Śpiewają, szepczą i milczą. Za każdym odsłuchem uwagę przykuwa ambientowy utwór „Shortwave”, rzecz jakby spod ręki Williama Basinskiego. Przy tej płycie można wreszcie spokojnie pooddychać – 63 minuty to na dzisiejsze czasy bardzo długi album, ale warto zaaplikować sobie takie spowalniacz.
Tekst ukazał się 2/4/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji