Menu Zamknij

Tag: USA

Pearl Jam – Backspacer

Starzy już muzy­cy powie­dzie­li sobie chy­ba: zagraj­my tro­chę muzy­ki. Na dzie­wią­tej ich pły­cie zwra­ca uwa­gę roc­ko­wa świe­żość, zadzior­ność, pozy­tyw. Żadnej pre­sji, ciśnie­nia, są tu kawał­ki wydzier­ga­ne tak jak trze­ba, z tego co trzeba.

Yo La Tengo – Popular Songs

Niczego nie jest za dużo – a jak jest, to moż­na łatwo pomi­nąć, bo na koń­cu. Cała pły­ta brzmi jak audy­cja ame­ry­kań­skie­go radia z lat 70., na szczę­ście krą­ży nad tą audy­cją duch zaba­wy. Oblicze Yo La Tengo jest jasne, pogod­ne... a nie­bo jest przy tym niebieskie.

Yeah Yeah Yeahs – It’s Blitz

Brzmienie fla­go­we­go „Zero” jest po dys­ko­te­ko­we­mu peł­ne i tym spo­so­bem wdzie­ra się pod przy­sło­wio­wą czasz­kę. Z tym że pod czasz­ką od pyty jest już dużo lep­szych nume­rów w tej sty­li­sty­ce. Zdarzają się też nie­spo­dzian­ki, ale szko­da, że nie ma na tej pły­cie wię­cej eks­pe­ry­men­tów. Nie jestem wiel­kim fanem wymy­śla­nia muzy­ki od nowa, po pro­stu taka jest moja oce­na tego, co na tej pły­cie wyszło – bo jed­nak coś tam wyszło.

MGMT – Oracular Spectacular

Syndrom inży­nie­ra Mamonia – ten album pole­ga na „pio­sen­kach, któ­re gdzieś wcze­śniej sły­sza­łem” i jest to zro­bio­ne kon­se­kwent­nie. Inaczej mówiąc: na cha­ma. Świetny pomysł na pierw­szą pły­tę, jeśli popro­wa­dzić go – jak w tym przy­pad­ku – do koń­ca, ale miej­my nadzie­ję, że to tyl­ko nie­rów­ny pilot bar­dzo cie­ka­we­go serialu.