Menu Zamknij

Tag: UK

Belle And Sebastian – Write About Love

Przyjeżdżają wresz­cie do Polski – to była wia­do­mość doda­ją­ca ducha w te zimo­we mie­sią­ce. Zespół z Glasgow przez kil­ka­na­ście lat dzia­łal­no­ści zyskał w Polsce masę wiel­bi­cie­li. Czym? Muzyką i tek­sta­mi, któ­re woła­ły: lata 60. rzą­dzą! Czy ktoś to jesz­cze kupu­je? Stawiam na to, że na kon­cer­cie zoba­czy­my naj­wię­cej mło­dzie­ży w wie­ku 30–40.

Klaxons – Surfing The Void

Zaskoczyć kogo­kol­wiek czym­kol­wiek w dzi­siej­szych cza­sach? Duży wyczyn. W 2007 roku doko­na­li tego chłop­cy z Klaxons. Połączyli house z roc­kiem, dopro­wa­dza­jąc do eks­ta­tycz­nych spa­zmów (to aku­rat żaden wyczyn) bry­tyj­ską pra­sę muzycz­ną, któ­ra poczu­ła się w obo­wiąz­ku obwo­łać mło­dzia­ków kró­la­mi nowe­go gatun­ku nu rave. Uwagę przy­ku­wa­ły rów­nież tek­sty, osa­dzo­ne w świe­cie scien­ce fic­tion, gwiezd­nych podró­ży, Atlantydy, wzbo­ga­co­ne odwo­ła­nia­mi do Pynchona, Prousta i tuzi­nów innych panów. Debiut „Myths Of The Near Future” poko­nał w wal­ce o pre­sti­żo­wą Mercury Music Prize m.in. Amy Winehouse. Przyszłość, o któ­rej śpie­wa­li, wyda­wa­ła się świe­tli­sta jak zło­ci­ste skany.

Sade – Soldier Of Love

Ach, te czar­no­skó­re woka­list­ki o aksa­mit­nych gło­sach – są ich dzie­siąt­ki tysię­cy, do tego jesz­cze spo­ro zdol­nych naśla­dow­czyń. Sade to kla­syk nad kla­sy­ki, pięć dych już skoń­czo­ne... A tu pro­szę – ocza­ro­wa­nie. Love w tytu­le już trze­ci raz z rzę­du – i wresz­cie rzecz cudow­nie pew­na, moc­na i natu­ral­na. Nie na ska­lę Sade, lecz na ska­lę światową.

Muse – The Resistance

Muse cie­szy się opi­nią świet­ne­go zespo­łu kon­cer­to­we­go. Bez pro­ble­mu kil­ka razy z rzę­du zapeł­nia Wembley. To jesz­cze o niczym nie świad­czy, bo w Polsce – jądrze muzy­ki pop – zespół Matthew Bellamy’ego ma kiep­ską pra­sę. Wokalista śred­nio spraw­nie rżnie Thoma Yorke’a z Radiohead oraz śp. Jeffa Buckleya, jego cha­rak­te­ry­stycz­ny fal­set raczej draż­ni, niż zachwy­ca, a muzy­ka zespo­łu to paw rzu­co­ny po spo­ży­ciu kok­taj­lu z bry­tyj­skie­go roc­ka ostat­nich 20 lat. Muse pozu­ją na arty­stów i krad­ną czas ante­no­wy lep­szym od sie­bie, ale nie tak popu­lar­nym zespo­łom. Taka panu­je opinia.

Camera Obscura – My Maudlin Career

Talent do zaba­wy w kon­wen­cje (być może nale­ży napi­sać: w kon­wen­cję) to cen­na rzecz i nale­ży go pogra­tu­lo­wać zespo­ło­wi. Granie to tak­że zaba­wa. Gdzie jed­nak podzia­ła się umie­jęt­ność pisa­nia chwy­tli­wych nume­rów, któ­re nie chcą wyjść z głowy?

Manic Street Preachers – Journal For Plague Lovers

W fil­mie François Truffaut „Fahrenheit 451” wystę­pu­je przez moment książ­ka „A Journal of the Plague Year” (Dziennik roku zara­zy) Daniela Defoe, uzna­wa­ne­go za pre­kur­so­ra bry­tyj­skie­go powie­ścio­pi­sar­stwa. Strażacy znaj­du­ją ją i palą w domu głów­ne­go boha­te­ra Montaga, gra­ją­ce­go na dwa fron­ty książ­ko­we­go neofity.