Zygmunt Staszczyk zatytułował swą pierwszą solową płytę „Muniek”. Tytuł świadczy o tym, że chce być młody, chce być tym, kim był dawniej. Zawsze Muniek. Nagrał płytę ze starym kumplem Jankiem Benedkiem z pierwszego warszawskiego wcielenia T.Love („Pocisk miłości”, „King”). W macierzystym zespole Muńka ponoć męczy ostatnio nadmiar odpowiedzialności, teraz powstała płyta, na której oddał wszelkie prerogatywy Benedkowi, jego są tylko teksty. Można chyba mówić o próbie powrotu do starych dobrych czasów.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.