Nie spodziewałem, że w sytuacji pandemii i zimy najlepszym lekiem na skołatane nerwy będzie na ogół nieprzekonujący mnie jazz. Chicago to jednak inny jazz, wyluzowany i śpiewny, bywa, że melancholijny. Nowy Jork też nie zawodzi.
Na początek zastrzyk na uspokojenie: Ana Roxanne, Ane Brun i Anna McClellan (z prawej).
Dalej coś dzikszego: The Avalanches, Avtomat, The Bug (z lewej) oraz Terry vs. Tori.