Naklejka „Najważniejszy nowy koniec świata tego roku” mówi prawdę. Kumka Olik robią z igły widły. Są znani z naprawdę dobrego gitarowego hitu „Podobno nie ma już Francji” i wcześniejszego, raczej poczwarnego – „Zaspane poniedziałki”.
Po dwóch płytach ciąży na nich kilkanaście zarzutów: m.in. o zrzynanie z The Smiths, Pixies, Cool Kids Of Death, The Strokes, MGMT... Cóż, uczą się od najlepszych. W opozycji do mocnego w Polsce indie smętnego zajmuje ich indie żywiołowe.
Problem z Kumką Olik polega na tym, że te ładne, dobrze ubrane dwudziestolatki (to na pewno nie o nich jest utwór „Miły młody człowiek” Niwei) chcą grać drapieżnie, lecz czule. Słuchając tego albumu, można pojąć trudność wiarygodnego połączenia ognia z wodą. Pomijając inspiracje, najładniej uciekają w granie miękkie i krajowe, jak „Ta zima musi minąć” czy „Przepowiadanie przez powtarzanie”.
Kumka Olik mogą oczarować, ale też solidnie zezłościć. Taki ich nieszczęsny urok. Ale Wojciech Waglewski mówi, że są utalentowani, i nawet zagrał i zaśpiewał z nimi „Przepowiadanie...”.
Tekst ukazał się 13/10/11 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji