Piąty album Kobiet sprawia, że ma się ochotę zaparzyć kawy i włączyć telewizor. Muzycy trójmiejskiej grupy sami podają ten trop. Klawisze, bas, rytm perkusji, nawet zagrywki gitary w przebojowym „Wielkim wybuchu” – do złudzenia przypominają Blur z „Coffee and TV”. W tekście zjawiają się śmieciarze z tekstów Damona Albarna, kawa zresztą też.
Obłędną zagrywką jest parlando na głosy lidera grupy Grzegorza Nawrockiego i Marty Handschke. Ta ostatnia śpiewa też „Brzytwę” na motywach „I Wanna Make It wit Chu” Queens of The Stone Age. Godne wzory, śliczne piosenki, ale nie koniec na tym. W kilku miejscach „Podarte sukienki” przepoczwarzają się w album eksperymentujący z brzmieniem i formą piosenki (produkcja Piotra Pawlaka). Najlepszy z tych utworów obywa się bez słów – to transowe „Pod nami rzeka” z ważną rolą klawiszy i Pawła Nowickiego na wibrafonie.
Wolę jednak, gdy Kobiety hołubią to, co od zawsze je wyróżniało: bezbłędne rytmy, zawadiacki nastrój i erotyczno-intelektualne batalie w słowach piosenek. Najbardziej uwodzicielską melodię i tekst ma „Bohater gorących romansów”. „Tak trudno jest od ciebie wyjść/ zostać jeszcze trudniej”, narzeka protagonista. Cóż z tego, że chciałby „miłość, słońce, wiatr”, skoro: „w twojej kuchni nie pali się/ na półkach Miłosz i Dickinson”. Bohaterowie Nawrockiego zeszli chyba z ekranu (starego) filmu Woody’ego Allena.
Tekst ukazał się 25/9/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji