Menu Zamknij

Helen – The Original Faces

To samo co solo­we nagra­nia Liz Harris, wystę­pu­ją­cej w tym warian­cie z for­te­pia­nem i jako Grouper, ale ina­czej. Helen to gita­ro­wy zespół, w któ­rym Harris ma dodat­ko­wych muzy­ków. Dwoje lub tro­je, ale do tego tema­tu jesz­cze wrócimy.

helen-cdJuż parę lat temu Helen dało ozna­ki życia w posta­ci sin­gla, teraz przy­szedł czas na 33-minu­to­wy album. Sam zespół tłu­ma­czy, że zawią­zał się z zamia­rem gra­nia trash meta­lu. Nie uda­ło się. Materiały pra­so­we poda­ją, że „Helen to gru­pa popo­wa z Oregonu”. Cieplej, ale pop to gra może Beach House. Helen zaj­mu­je się dre­am popem w manie­rze znacz­nie bliż­szej lo-fi (czy­li umyśl­nie sła­bo sły­chać), z ele­men­ta­mi sho­ega­ze­’u, tak przy­naj­mniej robo­czo moż­na nazwać te ścież­ki prze­ste­ro­wa­nych gitar.

The Original Faces” nie brzmi jak efekt kil­ku lat pra­cy, lecz debiu­tanc­kie szki­ce gru­py nasto­lat­ków. Grającej na gita­rze i śpie­wa­ją­cej lider­ce towa­rzy­szą per­ku­si­sta Jed Bindeman oraz basi­sta i gita­rzy­sta Scott Simmons oraz tajem­ni­cza czwar­ta lub nie­ist­nie­ją­ca człon­ki­ni zespo­łu, czy­li Helen. Proste ryt­my, nie­skom­pli­ko­wa­ne sekwen­cje akor­dów i deli­kat­ne par­tie wokal­ne skła­da­ją się na dźwię­ko­wą chmu­rę, daj­my na to chmu­rę tagów, w któ­rej buja­ją sło­wa „auten­tycz­ność”, „nie­win­ność”, „nie­czy­tel­ne sło­wa”. To raczej duro­we, pogod­ne piosenki.

Niby wycho­dzi z tego okle­pa­ny dre­am pop z poję­ku­ją­cą udu­cho­wio­nym gło­sem woka­list­ką i prze­ste­ro­wa­nym tłem gitar, z dru­giej – to tło jest bar­dzo dale­kie. Brzmienie instru­men­tów zosta­ło znisz­czo­ne. Za to gło­sy Harris i Helen splą­ta­ne w har­mo­nię uło­żo­ną niby od nie­chce­nia brzmią nie­ziem­sko. Też pod­ra­so­wa­ne efek­ta­mi sta­ją się zawo­dze­niem duchów.

Zespołowi Helen zale­ży na ulot­no­ści tych pio­se­nek, na zaan­ga­żo­wa­niu słu­cha­cza w zbyt krót­ką rela­cję (to napraw­dę nie­dłu­gie pio­sen­ki, sin­giel trwa poni­żej dwóch minut) i wzbu­dze­niu w nim rodza­ju tęsk­no­ty. Niech słu­cha na nowo, choć­by miał nigdy nie roz­ko­do­wać prze­ka­zu. Wymykają się melo­dia, tekst, w koń­cu pogod­ny nastrój utwo­rów. Ma zostać nie­do­syt. Cyt, iskier­ka zgasła.

Tekst uka­zał się 15/9/15 w Wyborcza.pl/kultura – tam­że wię­cej recenzji

Podobne wpisy

Leave a Reply