Menu Zamknij

Cuda, cuda ogłaszają (Polska 2000–2009)

Zestaw naj­lep­szych płyt dzie­się­cio­le­cia koń­czę nagra­nia­mi, któ­re zaprze­cza­ły i pod­wa­ża­ły (to łatwe), a zara­zem robi­ły nowy rodzaj szu­mu. Niezupełnie wiem, jak mają inni, ale ja na przy­kład uwa­żam, że naj­cie­ka­wiej się dzie­je, gdy spo­ty­ka­ją się oso­bo­wo­ści. Ludzie uta­len­to­wa­ni. Gdy oso­bo­wo­ściom się chce zro­bić coś nowe­go, gdy mają potrze­bę odrzu­ce­nia swo­je­go, za prze­pro­sze­niem, dorob­ku – jest dobrze.

Moim ulu­bio­nym wyda­rze­niem z kate­go­rii spo­tka­nie nie w poło­wie dro­gi, ale na nowej dro­dze, jest Polpo Motel i ich debiut z 2008 roku. Wokalistka baro­ko­wa, tłu­macz­ka oper, głos (powiedz­my to) naj­cie­kaw­szy i naj­lep­szy w Polsce – Olga Mysłowska oraz wiel­ki elek­tro­nik i pre­sti­di­gi­ta­tor Daniel Pigoński spo­tka­li się po to, żeby ode­tchnąć. Ten oddech wbrew dekla­ra­cjom jest wystar­cza­ją­co nie­za­ba­wo­wy, skom­pli­ko­wa­ny i wie­lo­war­stwo­wy, żeby więk­szość wydu­ma­nych płyt dzie­się­cio­le­cia zjeść na śnia­da­nie. Olga sta­ra się śpie­wać ludz­kim gło­sem, ale nie umie pozba­wić go magne­ty­zmu, a zabaw­ko­we instru­men­ty elek­tro­nicz­ne Daniela nie chcą grać weso­łych melo­dii. Granie Polpo Motel to wyraz wraż­li­wo­ści dla mnie trud­no dostęp­nej, wcią­ga­ją­cej i nie­bez­piecz­niej. Pewniej się czu­ję, idąc na ich kon­cert, gdy się bawią, ska­czą i tań­czą, śmie­ją się do tych mor­der­czych utworów.

Spirytusem moven­sem pol­skie­go roc­ka (o, roc­ku pol­ski, o Urszulo, o Beato!) ostat­nie­go dwu­dzie­sto­le­cia jest bez dwóch zdań Macio Moretti. Człowiek, któ­ry zawłasz­czył i zgwał­cił lata dzie­więć­dzie­sią­te, a następ­nie owi­nął sobie wokół małe­go pal­ca XXI wiek. Jako że Kwadratowi nie nagry­wa­ją płyt, uczcić wypa­dło mi dru­gie wydaw­nic­two ansam­blu Mitch & Mitch „12 Catchy Tunes (We Wish We Had Composed)” z 2006. Grupa powsta­ła, żeby grać coun­try, wystą­pi­ła nawet z suk­ce­sa­mi na Pikniku Country w Mrągowie. Po tym pierw­szym okre­sie wyewo­lu­owa­ła z duetu sza­leń­ców w ban­dę wir­tu­ozów odgry­wa­ją­cych ściem­nio­ne kowe­ry (to wła­śnie „12 Catchy Tunes”). Ślady melo­dii z wło­skie­go por­no, spa­ghet­ti wester­nów, seria­li mło­dzie­żo­wych – i dołą­czo­na do pły­ty mapa kawał­ków (Polska, NRD, Japonia, Francja, Floryda, Meksyk, Teksas, Argentyna, Białrouś, Finlandia itp.). Na wła­śnie wyda­nej trze­ciej pły­cie „XXII Century Sound Pioneers” oprócz dwóch lide­rów gra sie­dem osób plus goście.

To Lado ABC, wytwór­nia Morettiego wła­śnie, wyda­ła Polpo Motel oraz Miczów oraz wie­le innych bar­dzo, bar­dzo dobrych rze­czy, jak Baaba, Cukunft, Horny Trees, Kristen, Paristetris, Starzy Singers. W poło­wie wydań udzie­la się wpraw­dzie sam ww. spi­ry­tus, ale nale­ży to trak­to­wać jako znak jako­ści muzy­ki. Wszystkie te pły­ty są cudow­nie opra­co­wa­ne gra­ficz­nie, to über­ład­ne przed­mio­ty. Muzyka sama się bro­ni, ale jak kto głu­chy, to przy­naj­mniej się digi­pa­kiem pocieszy.

Było jesz­cze mnó­stwo płyt god­nych uwa­gi, ostat­nio weszło w obieg poko­le­nie deli­kat­ne, pio­sen­ko­we, śpie­wa­ją­ce po angiel­sku: Iowa Super Soccer, Drivealone, Orchid, Indigo Tree, Hatifnats, California Stories Uncovered. Gitarowcy: Muchy, Renton, Pawilon, The Black Tapes, były eks­pe­ry­men­ty The Complainer & The Complainers, Paristetris, Woody’ego Aliena, Ballad i Romansów i Baaby, KOT‑a, 52UM‑u. Dobrą, rów­ną for­mę poka­za­ło Old Time Radio, nawet postać taka jak Gaba Kulka zyska­ła uzna­nie, nawet Dick4Dick. Znaczącą pozy­cję zbu­do­wa­li sobie Pogodno. Wiarygodnie zabrzmia­ły kolej­ne prze­ja­wy omni­po­ten­cji Macieja Cieślaka ze Ścianki: jaz­zo­wa Ścianka Quintet i ete­rycz­ni Kings Of Caramel.

Najbliżej do mojej dzie­siąt­ki mie­li: The Car Is On Fire („Ombarrops!”, zaczę­li grać do rze­czy), Kristen („Please Send Me A Card”, postroc­ko­we trzę­sie­nie zie­mi), Iowa Super Soccer z debiu­tem oraz skła­dan­ka „Broniewski” – sil­na sło­wem i kil­ko­ma bar­dzo dobry­mi wer­sja­mi tych wyko­naw­ców co prze­waż­nie (Ścianka, Tymon & The Transistors, Pustki, a tak­że New York Crasnals). Podobał mi się też Psychocukier. Mam nadzie­ję, że będę miał jesz­cze oka­zję napi­sać o tych, któ­rzy nie zmie­ści­li się w moim pod­su­mo­wa­niu dzie­się­cio­le­cia. Najpóźniej za dzie­sięć lat...

Podobne wpisy

Leave a Reply