Gdybym wychował się na brytyjskich rymowankach, wlazłkotkach, czułbym się nieswojo, słuchając ich w formie to przyjemnie jazzującej, to niepokojącej i mrocznej.
Szkocki kompozytor i multiinstrumentalista Bill Wells chętnie współpracuje z tuzami sceny niezależnej, jak jego krajan wokalista Aidan Moffat czy Barbara Morgenstern, niemiecka mistrzyni elektroniki. Do „Nursery Rhymes” zaprosił najlepsze umysły pokolenia trochę młodszego od siebie: śpiewają Isobel Campbell (dawniej Belle And Sebastian), Satomi Matsuzaki (Deerhoof), Norman Blake (Teenage Fanclub), grają weterani indie rocka z Yo La Tengo, a także tzw. śmietanka nowojorskiej sceny jazzowej. To ostatnie za sprawą wokalistki Karen Mantler, centralnej tu postaci.
Wells dziecinne piosenki zmienia w dorosłe, bawiąc się nimi. Słowa te same, ciemniejszy odcień zyskuje muzyka, czasem wokalistka lub wokalistka śpiewa bardziej dramatycznie. Niektórzy brzmią surrealistycznie. Satomi w „Twinkle Twinkle Little Star” jest odjechana, bo zwyczajna. W istocie odjechana jest od 20 lat muzyka Deerhoof, do czego wszyscy przywykli, a „Kurki trzy” po japońsku to na tym tle kosmos. Wciąga „Hickory Dickory Dock” z łagodnym duetem Blake’a i Aby Vulliamy, z głębokimi akordami fortepianu i popisową grą na werblu... Półtorej minuty i piosenki nie ma. Bardzo ładna, niezobowiązująca płyta, prezencik.
Tekst ukazał się 4/12/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji