Ich muzyka odwołuje się do klimatu bałkańsko-cygańskich filmów Gatlifa, do klezmerskiego grania Kroke, do dawnego świata wędrownych trup cyrkowych.
Nie w sensie ekwilibrystyki muzycznej, ale klimatu wiecznego odchodzenia, bezdomności – i czucia się z nią u siebie. Magia.
Międzynarodowy zespół pod wodzą akordeonistki Scotii Gilroy nie odgrzewa starych kotletów, przeciwnie – ożywia tradycję zapomnianą a cenną. Lubi grać to skocznie, to smutno, nie przeszkadza w tym skromny skład: trąbka, gitara i saksofon barytonowy. Żal, że naturalny śpiew Scotii odzywa się rzadko („Walking Stick”), ale i bez niego Vladimirska plecie porywające motywy, zwiewne melodie w tęskne, ale i beztroskie kawałki.
Tekst ukazał się 2/6/11 w „Dużym Formacie”