Na nowej płycie Spoon klasyczny indie rock wygrywa z eksperymentami. „Hot Thoughts” jest pełne chwytliwych melodii i ładnych piosenek, ale to płyta umiarkowanie potrzebna. Amerykanie dają sygnały, że mają już w głowie coś nowego, lepszego.
Dziewiąty album grupy Spoon wyróżnia zespołowe brzmienie. Wokalista i gitarzysta Britt Daniel, autor większości repertuaru, pozwala kolegom instrumentalistom popisać się i wpasować w nowoczesne brzmienie całości. Jest więcej klawiszy, syntezatorów, ale w eksperymentach brzmieniowych Amerykanie zatrzymują się w pół kroku, stawiając raczej na przebojowe piosenki. „Hot Thoughts” to typowe dla nich, dopracowane dzieło.
Nowoczesność brzmienia polega na tym, że od pierwszego, tytułowego utworu „Hot Thoughts” rozbłyskuje feeria kolorów: chrupiące, wiosenne gitary, taneczny puls sekcji rytmicznej, lekko przesterowany bas jak ze złotej ery post punka, suche ciosy perkusji i dodające przestrzeni klawisze. Studyjna obróbka tylko wzmacnia wrażenia. W przejrzystej produkcji nie sposób się zgubić, melodie są ładne, motywy gitar – nawet jeśli na moment schowają się za klawisze – od razu wchodzą w głowę.
Dlaczego więc po kilkukrotnym przesłuchaniu „Hot Thoughts” moje myśli są chłodne? Na płycie zostały ślady odważnych pomysłów, może nawet zapowiedzi zmiany kursu. Utwór „Pink Up” jest oparty na partii wibrafonu i delikatnej wokalizie, z tła wybijają się dźwiękowe zderzenia, a dodatkowa partia perkusji brzmi jak stukot kół pociągu (do Marrakeszu, jak wynika z tekstu). Na końcu czeka głos lidera puszczony od tyłu i instrumentalny, niemal na pewno improwizowany fragment.
Ten moment jest drzwiami do nowego dla Spoon świata – szkoda, że nie uchylili ich szerzej. „Everything you think we are we are/ we’re come to mesmerize/ everything you fear we are we will be/ the time is gonna come”, śpiewa cicho Daniel (Jesteśmy wszystkim tym, czym myślisz, że jesteśmy/ będziemy hipnotyzować/ będziemy wszystkim tym, czym boisz się, że jesteśmy/ przyjdzie na to czas). Oby czas na nowe przyszedł jak najprędzej.
„Hot Thoughts” Amerykanie nagrali z producentem Dave’em Fridmannem znanym ze współpracy z The Flaming Lips, OK Go czy wczesnym Mogwai. Może te próby ucieczki Spoon od porządnej rockowej roboty to jego zasługa? Całość albumu kończy niewyraźna ballada z saksofonem w roli głównej, ale... bez wokalu – też ciekawy pomysł. Szkoda, że działający od 24 lat zespół w skali całej płyty woli grać bezpiecznie.
Tekst ukazał się 27/3/17 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji