Do pary z Asią i Kotami produkcja równie wielkiej klasy, zupełnie od tej pierwszej różna. Trudno się uwolnić od jej zbrudzonej przebojowości. Zosia Mikucka nawiązuje do starej muzyki dyskotekowej i surfowej oraz ich współczesnych przetworzeń. Kojarzy się z Grimes – odważną, bezkompromisową, ale z emocjami na wierzchu, czasem bezbronną.
Oraz z The xx. Słowa Sonimiki są w większej części polskie, śpiew silniejszy niż Asi, ale sprytnie zlolitowany. Zmysłowe teksty, ona i on wkręcający sobie dziwny film: „nie będzie martwić się już tym, że mieszka sama/ on będzie chodził z nią do kina” (plus niezbędne komplikacje).
Znowu mało instrumentów – i dobrze! Artystka gra na basie i syntezatorach, na perkusji wspiera ją jej chłopak – Łukasz Lach, na co dzień wokalista niezłego L.Stadt. Dzwięki i głosy Soniamiki zniekształciła, przepuściła przez efekty jak przez maszynkę do mielenia mięsa. Wynikiem jest poszatkowana, połamana muzyka, bardzo wciągająca. Z drugiej strony płyta Mikuckiej to (wolisz oldskul czy wintydż?) melodyjne hity: „Lemoniada”, „Kate”, „Night Is So Safe”. Z nienachalnym wsparciem berlińskiego producenta Lukasa Leonhardta brzmi to świetnie.
Płytę (drugą Sonimiki) wydało równolegle niemieckie Moanin.
Tekst ukazał się 2/11/12 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji. Na stronie artystki można – brzydko mówiąc – „zagrać w teledysk”