Menu Zamknij

Patrick The Pan – ...niczym jak liśćmi

Piotr Madej z Krakowa nadal pisze muzy­kę i tek­sty, reali­zu­je i pro­du­ku­je nagra­nia, ale posze­rzył arse­nał środ­ków. Nagranie pierw­szej pły­ty (koniec 2012 roku) „uła­twi­ła” mu utra­ta pra­cy. Drugą zakle­pa­ła już poważ­na fir­ma Kayax. Artysta prze­stał być chło­pa­kiem z gita­rą, wypra­co­wał peł­ne brzmie­nie, zaan­ga­żo­wał nawet kwar­tet smycz­ko­wy oraz – jak wska­zu­je tytuł – poczu­cie ironii.

patrick-pan-cdDawno już mówił, że wiel­bi Radiohead – teraz jak­by się draż­nił z fana­mi bry­tyj­skie­go zespo­łu. Ślady bal­la­do­wej (ale nie kom­pu­te­ro­wej) dzia­łal­no­ści Radiohead znać w „I Know How Am I Going To End”, a wariant moto­rycz­ny, z roz­je­cha­ny­mi gita­ra­mi, wyra­zi­stym pul­sem kla­wi­szy i zga­pio­nym z Thoma Yorke’a woka­lem moż­na zna­leźć w „#idiots” – roz­my­ciu natar­czy­we­go wra­że­nia zrzyn­ki słu­ży część, któ­rą moż­na nazwać jaz­zu­ją­cą. Wybrane na sin­giel „Dare” jest z tego same­go fol­de­ru: wie­lo­czę­ścio­wa, potęż­nie brzmią­ca mrocz­na pieśń.

Artysta jest bie­gły w tej kon­wen­cji, ale wolę Patricka mniej „impo­nu­ją­ce­go”, śpie­wa­ją­ce­go wresz­cie po pol­sku. W aku­stycz­nym „Pikselove” (weso­ła muzy­ka, a sło­wa smut­ne) robi to w deli­kat­nym tonie Artura Rojka, któ­re­go kon­cer­ty zresz­tą poprze­dzał: „tyl­ko ty i ja i nasze kom­pu­te­ry”. Do bar­dziej korzen­nych „Niedopowieści” zapro­sił Dawida Podsiadłę (też jako puzo­ni­stę). Wyszedł z począt­ku zgrab­ny, a póź­niej tro­chę zbyt dra­ma­tycz­ny duet: „To, o czym mil­czysz, w kol­ce obro­śnie i wró­ci z podwój­ną siłą”.

Patrick ma talent do pisa­nia świet­nych melo­dii, a emo­cjo­nal­ność słów i wyko­nań gra­ją na jego rzecz. Najmocniej jed­nak prze­ma­wia do mnie ukry­ta w głę­bi albu­mu para pio­se­nek: roz­wi­ja­ją­ce się ze smęt­ków w utwór nie­mal tanecz­ny „52” o tajem­ni­czym, skró­to­wym tek­ście („nie chcę dłu­żej już pod prąd/ i szcze­rze nigdy nie chcia­łem” to naj­bar­dziej czy­tel­ne zda­nie) oraz wygra­na kon­tra­ba­sem i for­te­pia­nem (i wibra­fo­nem?) bal­la­da „Lewiwa”. Podobają mi się, bo poka­zu­ją inne obli­cze muzy­ka. Poza tym dla pły­ty to bar­dzo dobra wia­do­mość: utwo­ry z dru­gie­go sze­re­gu oka­zu­ją się jakoś tam lep­sze niż single.

Tekst uka­zał się 10/5/15 w Wyborcza.pl/kultura – tam­że wię­cej recenzji

Podobne wpisy

Leave a Reply