Po długim odwlekaniu sprawy elektroniczno-jazzowy skład debiutuje pełnowymiarowym albumem. Wśród gości Natalia i Paulina Przybysz, czyli Archeo.
Muzyka do słuchania nocą? Night Marks działają od 2010 r., ale dopiero teraz wydają debiutancką płytę. Wcześniej znana jako Night Marks Electric Trio wrocławska grupa specjalizuje się w miksturze elektroniki, jazzu opartego na pianistycznych umiejętnościach Marka Pędziwiatra oraz delikatnego hip-hopu i r’n’b.
Dlaczego nagranie płyty zajęło im tak długo? Wprawdzie trzy lata temu zdołali wydać epkę, ale wydaje mi się, że Night Marks bardziej od studia lubią występy na żywo. Ich sceniczne wcielenie zawierało zawsze sporo dozę improwizacji, było w nim coś z luzackiego jam session. Nagranie albumu to zupełnie inny rodzaj grania. Poza tym dobrze wychodziły im pojedyncze produkcje dla różnych artystów – mają na koncie utwory dla Tego Typa Mesa, Rasmentalism czy JWP.
Z wokalistów Night Marks współpracowali z siostrami Natalią i Pauliną Przybysz, a także choćby z Raashanem Ahmadem, który tak się polubił z zespołem, że zaprosił Polaków na wspólną trasę po Francji i na festiwal do Kazachstanu. Na „Experience” śpiewają Amerykanin Anthony Mills oraz Lim z koreańskiej grupy Solati, a także siostry Przybysz, schowane pod nazwą Archeo. Założycielki grupy Sisters trudno usłyszeć w duecie, a jeśli już się to zdarzy, można być pewnym, że za muzykę odpowiadają Night Marks.
Zestaw gości imponuje, ale najczęściej na „Experience” głos ma Pędziwiatr, który zarówno śpiewa delikatne soulowe frazy, jak i rapuje. Pierwsze koty za płoty. Bardziej podoba mi się jako raper, ale może to kwestia muzyki – rapowany refren „Matter Of Time” brzmi jak murowany przebój. Podobnie dobre wrażenie robi „Coma” z udziałem Millsa – mroczna i gorąca. W znacznie lepszy nastrój wprawia bujający się na wolnych obrotach singiel „Danger” albo melodyjny „Smog”.
Rozbujane, pełne groove’u utwory Night Marksów brzmią dojrzale. Można przy nich pokiwać głową, trudniej zakręcić nóżką. Te dźwięki stawiają przed oczami obrazy samochodów krążących po mieście letnią nocą. I raczej nie będzie to polskie miasto, bo Pędziwiatr śpiewa wyłącznie po angielsku.
Jedynym utworem po polsku na „Experience” jest „Strzał z body” napisany przez siostry Przybysz. Jak wiele spośród utworów zwłaszcza Natalii krąży on wokół tematu samoakceptacji, tyle że w luźniejszym nastroju niż zwykle. I gdy tak szukam słów świadczących o mistrzostwie Natalii i Pauliny (może „osiemdziesiąt dwa albo trzy/ chudnąć czy żyć”?), zdaję sobie sprawę, że ten luz wynika z muzyki. Że sprawiają to rzucane niby niedbale akordy klawiszy, elektroniczna perkusja didżeja Spisek Jednego, jakieś czujne sample – wytrzaśnięte skądś smyczki, flety czy inne instrumenty.
Muzyka Night Marks sprawia, że napięcie gdzieś odpływa, przychodzi luz i relaks. Jeśli na zdobycie tej umiejętności potrzebowali aż siedmiu lat, to w porządku. Morał z płyty: nie warto się spieszyć.
Tekst ukazał się 31/5/17 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji