Netowe i telewizyjne redakcje nadrabiają zaległości z ostatnich miesięcy. Też sobie nadrobię. Planowałem np. tekst o polskich zespołach gitarowych ostatniej dekady, tych popularnych, które wydały albumy jesienią. Wśród nich jest ulubiony – obok Kumka Olik – zespół Saszy Tomaszewskiego. Oto odnowione Muchy (to, zdaniem fachowców, jedna z okładek roku).
W roku 2006 zrobiło się o nich głośno m.in. dzięki audycjom Piotra Stelmacha i składance „Offensywa”. Dostali etykietkę „najlepszego zespołu bez płyty”, wkrótce wydali „Terroromans”, który miał być przetarciem dla innych grup z „offensywnej” fali. Po kilku latach fala się cofnęła, na brzegu zostały głównie Muchy. Po dwóch pierwszych płytach miały famę specjalistów od przebojów. Bawiły się w polski pop lat 80. i alternatywę 90., były trochę pretensjonalne wykonawczo i lirycznie, ale zaangażowane. Nowy album przyniósł odmianę: singlem było „Zamarzam”, dwuminutowy utwór bez refrenu. Starannie wyprodukowane (Marcin Bors) „Chcecicospowiedziec” jest właśnie takie – bardziej kombinowane niż stare Muchy, a mniej melodyjne.
Skąd zmiana? Nowym gitarzystą jest Damian Pielka, współpracownik Lecha Janerki i Pogodno – dobry i efektowny gracz. Zastąpił Piotra Maciejewskiego, współzałożyciela Much odpowiedzialnego za przebojowość pierwszych albumów. Tę zmianę słychać. Różnorodna płyta – szorstkie indie, elektronika, taneczny pop, punk – jest najbardziej konsekwentna w dorobku zespołu. Mniej nastawiona na hity, ucieka od mianieryczności a la Lady Pank i Oddział Zamknięty. Każdy utwór jest istotny dla całości. Czy świetny – to już inna para kaloszy.
Wciąż wyróżniają się teksty Michała Wiraszki. Tu zmieniło się najmniej: poetyka nadmiaru, masa metafor, czasem ryzykownych („wynika z wróżb, że postać rzeczy i obrót spraw/ przykrywa kurz ubocznych skutków chcenia”), w końcu gorączkowa szczerość. Zimna rzeczywistość powoduje narratorem, nie pozwala działać. Trudno dojść, gdzie rozpacz zmienia się w ironię. Jest mnóstwo możliwości, mało działań („na razie stoję, na razie patrzę” – noża nie ostrzy). Wokalista Much straszy: „zbuduję wielki mur, grubości murów stu”; „nie przeżyję tej zimy, wyjadę taksówką nad morze”. O rety. Pewnie do Tajlandii.
Wszystko to słowa, doprecyzowania, zaklęcia. Wiraszko kocha swój głos. Tytuły: „Chcecicospowiedziec”, „Nie mów”, „Ani słowa”. Teksty: „zamarzam, kiedy mówisz ‘tak’, choć wcale nie słuchasz mnie”; „powiedz, jak zrobić tak, żeby latać”; „bez żadnych niedopowiedzeń i żadnych intymności” (oczywiście Janerka). To umiał już wyśpiewać na wcześniejszych płytach. Teraz w „Nie mów” wchodzi w słowo Masłowskiej: „I czemu, gdy ja i ty, to nie fajnie/ myślę, że robisz źle, że mnie kłamiesz”. Tak, to płyta o pułapkach słów.
Jest jeszcze film z dołączonego do płyty DVD. Zatytułowany jak album, a nakręcony przez niezależną grupę filmowców Sky Piastowskie znaną z fabuły „Że życie ma sens”. Nie jest to typowy dokument o zespole. Przeciwnie, od razu zarysowana jest umowność sytuacji, jest to jakby rejestracja „udawania” nagrywania filmu o udawaniu gwiazd rocka.
Owszem, muzycy w dobrej wierze opowiadają o tym, jak się spotkali, jakie charaktery mają koledzy. Jednak Sky Piastowskie po wielkich przygotowaniach wysyła ich na koncerty na wieś. Grający główną rolę Piotr Materna z SP zagaduje miejscowego, jakie zna przeboje Much. „Ja nie, synowie się interesują”, macha ręką tamten. Nieliczni widzowie tych występów łypią na zespół z rękami w kieszeniach. Artyści aranżują skandal, który trafia do prasy. „Co to, nie ‘Lubuska’?”, pyta jeden filmowiec. „Nie, ‘Głosik Wielkopolski’ ”, odpowiada drugi. Jaki biznes i pieniądze, taki koncercik, skandalik, awanturka i prasa.
Czy filmowcy chcieli wyszydzić szołbiz? Możliwe, to nie takie ważne. Fajnie, że da się nagrywać takie płyty, jak się chce, i takie DVD. Słyszałem o tym filmie, że pokazuje przerośnięte ego muzyków. Odbieram to inaczej – jako grę z własnym wizerunkiem i karierą, z mediami i fanami. Bez oglądania się na oceny. Tylko tak warto robić muzykę.