Tytułowe klucze z płyty Mashy Qrelli są symbolem poszukiwania swojego miejsca na świecie. W sensie bycia między ludźmi i bycia z kimś, bo miejsce na mapie jest już dawno znalezione – to Berlin.
Masha Qrella wywodzi się z elektroniczno-akustycznej sceny berlińskiej – kilkanaście lat temu słuchało się jej w zestawie z zespołami Lali Puna, The Notwist czy Ms. John Soda. Najbardziej jednak lubię jej piosenkę z bieżącej dekady – „Take Me Out”, przesłodzoną delikatną balladę dla zakochanych.
Tematy tej artystki to zakochanie i Berlin, słychać to nawet w tytułowej piosence „Keys”, której bohaterka wychodzi z tzw. strefy komfortu i zanurza się w dorosłym życiu, przeprowadza się w nowe miejsce. „Please don’t give me your keys/ ’cause I don’t wanna have to give them back again”, śpiewa. Z kolei stolica Niemiec to miejsce, które nie sposób opuścić, bo tam mieszka serce: „everything is so unreal compared to Berlin” („Bogota”). W kilku piosenkach narratorka zbiera się do podróży, ale wszystko tylko po to, by Berlin pokochał ją bardziej.
Czasem mam wrażenie, że Qrella nie może wydostać się ze swojego miłosnego świata. Czy to już zakochanie? Czy ta miłość nie przeciekła nam między palcami? Chyba już czas na zmiany. W piosence „DJ” bohaterka płyty wyznaje, że próbowała być już chyba każdym, tylko nie sobą. Tę płytę można chyba nazwać „feel good record”, jest wspierająca i czuła.
Cieszą też nazwy rzucane w piosenkach, te mrugnięcia okiem, te wrzutki w stylu lat 90., takie geekowskie, x‑generacyjne. W tekstach Qrella składa hołdy „Close to You” The Carpenters, „On the Beach” Neila Younga. Kiedy we wspomnianej „DJ” ma fazę na oglądanie filmów, to leci ze wszystkim, „włącznie z ‘Avatarem’ ”. W „Keys” wyznaje, że „lubi być w Neukölln”.
Qrella wydaje płyty w bezcennych wytwórniach Monika i Morr Music. Ten jej album ukazał się w Niemczech już półtora roku temu, więc polską edycję Jazzboya należy uznać za odważny ruch. To nieduża płyta, ale no się ją blisko serca.