Ochrypły, raz mocny, raz wycofany wokal Kuby Holaka wyróżnia Kumkę Olik. Źle zrobiłem, że przed posłuchaniem muzyki wyczytałem teksty z książeczki. Są błahe – prostota nie jest zła i ludzie dwa razy starsi od Kumki udają nastolatki, ale nawet w popie potrzebne jest przekroczenie, trochę niepokoju.
Kumka Olik to oprócz Much ostatni Mohikanie gitarowego pokolenia debiutującego 5–7 lat temu. Po niezłej pierwszej płycie rozmyli się jednak w średnich albumach. Teraz zespół braci Holaków wreszcie nagrał rzecz świadczącą o własnym pomyśle na granie i przypominającą nastrój szczeniackiego debiutu. Tyle że partie gitar – słusznie – zostały wyciszone, a najzwyklejsze piosenki, które od lat dobrze wychodzą Kumce Olik, zagrane z dużym udziałem elektroniki i z elementami folku. Imponuje produkcja „Rozczarowanego ołówka” ze zgrzytliwą partią gitary, pulsującą perkusją i odpowiednio do tytułu oklapłym głosem wokalisty. Właśnie ten ochrypły, raz mocny, raz wycofany wokal wyróżnia Kumkę Olik. Czesław Mozil ma tu rolę w utworze jak z własnego repertuaru, ciekawiej wypada głos Oli Bilińskiej (Muzyka Końca Lata, Babadag) pod elektronikę oraz Vienio, którego rapu w „Dziwię się” słuchamy na nietypowym, wyrwanym z kontekstu podkładzie.
Źle zrobiłem, że przed posłuchaniem muzyki wyczytałem teksty z książeczki. Są błahe – prostota nie jest zła i ludzie dwa razy starsi od Kumki udają nastolatki, ale nawet w popie potrzebne jest przekroczenie, trochę niepokoju. Z muzyką słowa nabierają kształtów. Spośród skojarzeniowych liryków z przyjemnością wyławiam ładnie skonsumowane homonimie: „po jednym dla tych w dużych mieszkaniach / co wyszli z bloków lepiej niż my” („Po jednym”) oraz frazę: „żeby tylko się udało wyjście z grupy” („WCC”) – tyleż o byciu odrębnym, co np. o pannie i kawalerze. Tak to Kumka Olik wyszła z grupy.
Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 4/7/14