Wokalistka i instrumentalistka Karolina Cicha kontynuuje badania muzyki źródłowej Podlasia, ze szczególnym uwzględnieniem jego wielokulturowości.
Wcześniej nagrała m.in. „Jidyszland” czy „Płytę tatarską”. Tym razem wspólnie z Elżbietą Rojek (spędziła wiele lat w Orkiestrze Świętego Mikołaja), jak Cicha związaną kiedyś z Gardzienicami, biorą na warsztat pieśni religijne różnych tradycji.
Obie grają i śpiewają, towarzyszy im troje instrumentalistów. Oprócz instrumentów perkusyjnych, lutni ud, płockiej fideli, biłgorajskiej suki, akordeonu Cichej i harmonium Rojek słychać tu nawet klawisze i sampler pierwszej z liderek. Dominują jednak brzmienia tradycyjne, ludowe z odcieniem bliskowschodnim (powiedziałbym: najbliżejwschodnim, bo obok pieśni żydowskich słuchamy również tatarskich). „Jeden – wiele” wydaje się kontynuacją projektu „Wieloma językami” (2013) Cichej z Bartem Pałygą.
W osobistym tekście umieszczonym na okładce płyty Cicha tłumaczy, że gdy jeszcze nie rozumiała słów, pieśni słyszane w kościele, z cerkwi czy synagogi były dla niej „jednym pochwalnym hymnem stworzenia”. Tytułowym Jednym jest Bóg, a autorki albumu opiewają go słowami wielu religii. Jest nawet tekst starocerkiewnosłowiański do pieśni staroobrzędowców i poezja Rumiego śpiewana w farsi do melodii XX-wiecznych perskich mistrzów.
To zaskakująco poważna płyta. Dopiero pod jej koniec „Psalm 136” w esperanto (do autorskiej muzyki Cichej) oraz „Kiedy ranne wstają zorze” brzmią radośnie i jasno. Ten drugi utwór zaczyna się pieśnią szabasową śpiewaną na melodię „pożyczoną” od Moniuszki. Wcześniej radość trzeba brać z niesamowitych zderzeń, jak katolicka pieśń do melodii chasydzkiego nigunu („Idzie mój pan”) albo przyziemne bębny obręczowe i perkusjonalia ustępujące majestatycznym organom („Exomologiste”). W tym samym utworze nawet „alleluja” brzmi złowieszczo.
Kalejdoskopowe, ale spójne „Wieloma językami” chyba bardziej mnie cieszyło. Jako wszechstronna pochwała stwórcy „Jeden – wiele” ma sens, ale jako album paradoksalnie rozbiega się w zbyt wielu kierunkach.
Tekst ukazał się 15/12/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji