Menu Zamknij

Karol Strzemieczny [Paula i Karol] – wywiad dla „Lampy”

Czy „Overshare” to twoje piosenki?

Nie do koń­ca. Kilka jest takich, któ­re napi­sa­łem, zanim jesz­cze pozna­łem Paulę, tyl­ko że póź­niej przy­sie­dli­śmy razem, może nawet kil­ka słów skre­śli­li­śmy, kil­ka doda­li­śmy i uło­ży­li­śmy par­tie skrzy­piec lub har­mo­nii, któ­re spra­wi­ły, że te pio­sen­ki spodo­ba­ły się Pauli. Te moje kom­po­zy­cje tro­chę się poprzeobrażały.

Później jak się zaprzy­jaź­ni­li­śmy z Paulą, zaczę­li­śmy pisać razem. Na pły­cie jest tak pół na pół, na epce zresz­tą podob­nie. Np. „Goodnight Warsaw” to jest pio­sen­ka, któ­rą napi­sa­łem z pięć lat temu. To, jak gra­li­śmy ją kie­dyś, było bliż­sze tej wer­sji, że ja zagra­łem i zaśpie­wa­łem, a Paula doło­ży­ła swój głos. Minęło tro­chę cza­su i Paula doło­ży­ła wię­cej do tej aran­ża­cji, i dla­te­go ta pio­sen­ka się tro­chę zmieniła.

Ogólnie Paula robi­ła selek­cję: któ­re pio­sen­ki są pau­lo­ka­ro­lo­we, a któ­re nie są, któ­re są za bar­dzo pol­sko­roc­ko­we albo popo­we i już się jej nie podo­ba­ją – są za słod­kie albo są za jakieś. Później już pisa­li­śmy je razem.

To, co robiłeś w innych zespołach, było zupełnie inne.

Inne, ale ja zawsze chcia­łem pisać pio­sen­ki. W Naivie i w Stanie Miłości i Zaufania pisa­łem pio­sen­ki i tutaj też są pio­sen­ki. Nie wiem, może to jest kwe­stia brzmie­nia, moż­na się zasta­na­wiać, jak ina­czej mogą zabrzmieć przy innym instru­men­ta­rium i przy innych muzy­kach. Bardzo lubi­łem tam­to, a to jest inne. Chociaż może jest tak, że gdy­by ktoś usiadł przy pia­ni­nie i zagrał kom­po­zy­cje Naiv, Stanu Miłości i Zaufania, Pauli i Karola, zna­la­zł­by się wspól­ny mianownik.

Piosenki Pauli i Karola są ładne, przystępne, ale ten klimat, styl wciąż jest w Polsce nietypowy.

Myślę, że poprzez prze­by­wa­nie w róż­nych śro­do­wi­skach wyra­bia­my sobie gust. Mi też o wie­le łatwiej np. wytrwać na kon­cer­cie postroc­ko­wym teraz niż pół­to­ra roku temu. Jestem w sta­nie wchło­nąć cały kon­cert Stworów czy Paristetris, a wiem, że rok temu bym nie był.

Osłuchanie się z pew­ną este­ty­ką dźwię­ków i prze­ka­zu jest istot­ne. To, ile postroc­ko­wych zespo­łów Igor pusz­czał mi w samo­cho­dzie, gdy jeź­dzi­li­śmy w tra­sę, moc­no zwięk­szy­ło moją wraż­li­wość na tę muzy­kę. Nie tyl­ko ją akcep­tu­ję, ale też odnaj­du­ję w niej rze­czy faj­ne. Chyba nadal nie potra­fił­bym robić takiej muzy­ki, bo dzia­łam w taki spo­sób, że chcę po pro­stu usiąść i zro­bić pio­sen­kę – to mnie inte­re­su­je, ale przez to, ile mia­łem stycz­no­ści z tą muzy­ką, lepiej mi się ją odbie­ra. Niekoniecznie przy­jem­niej, bo to nie zawsze jest muzy­ka przyjemna.

Jeśli cho­dzi o Paulę i Karola, to nie wiem, skąd to się bie­rze. Może to jest ten nie­po­lski ele­ment, któ­ry jest w Pauli, któ­ry jest we mnie i w czę­ści tego towa­rzy­stwa. Nie trzy­ma­my się sche­ma­tów, któ­re tu w Polsce są powta­rza­ne od iluś lat. To nie zna­czy, że uwa­żam, że to, co pol­skie, jest złe – bo sam gram w tych pol­sko­roc­ko­wych zespo­łach i bar­dzo je lubię. Np. Stanisława Sojkę uwiel­biam i słu­cham wie­lu zupeł­nie nie­pa­su­ją­cych do tej „Warszawy”, do tych klu­bów [roz­ma­wia­my w Cafe Kulturalna – jś] muzy­ków, do któ­rych może nawet nie chciał­bym się publicz­nie przy­zna­wać, żeby zaraz nie zostać wyśmia­nym totalnie...

Co środę puszczasz płyty w Powiększeniu.

Gram teraz co tydzień, pusz­czam pły­ty. Że gram didżej­sko – to jest dużo powie­dzia­ne. Staram się płyn­nie przejść z kawał­ka na kawa­łek, nie ma tam żad­nych więk­szych didżej­skich skil­l­sów poza tym, żeby to ład­nie pły­nę­ło. Po pro­stu dużo muzy­ki, któ­rą dosta­łem od Pauli, i tro­chę muzy­ki, któ­rej zawsze słu­cha­łem, i tej, któ­rej ostat­nio słu­cham. Czasami przy­cho­dzą jakieś oso­by, któ­re koja­rzą zespół Paula i Karola, posłu­chać tego, co wybraliśmy.

Lubię pusz­czać muzy­kę, uło­ży­ło się tak, że mogę to robić w Powiększeniu, więc to jest bar­dzo przyjemne.

Podobne wpisy

Leave a Reply