To już inna Julia Marcell niż na debiucie – tamta płyta została nagrana, ta jest wyprodukowana.
Debiut „It Might Like You” ukazał się dzięki zbiórce pieniędzy w serwisie SellaBand. Wtedy artystka nagrywała coś, co nazwała classical punkiem – proste, gitarowe piosenki przearanżowane na fortepian i smyczki. Dziś twierdzi, że na „June” więcej jest Berlina (gdzie mieszka) – zwiększył się udział elektroniki, słychać robotę producenta Mosesa Schneidera. No i smyczki i fortepian nie są już głównym punktem programu – ciężar całości przesunął się w stronę rytmu i basu.
Julia wciąż lubi Kate Bush, nie broni się też przed pomysłami budzącymi skojarzenia z Tori Amos i Björk. Jednak mimo prób ucieczki z piosenkowości w „dziwność” rzeczy z „June” pozwalają się słuchać wciąż od nowa i odkrywać schowane wątki. Ostatecznym argumentem za są bardzo dobre koncerty Marcell.
Tekst ukazał się 6/10/11 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji