30 lat temu zakładał The Bad Seeds. W latach zerowych czy obecnych też bez trudu znalazłby z Nickiem Cave’em wspólny język. Hugo Race, australijski wokalista i gitarzysta, grywał w filmach, pisał scenariusze, nagrywał solo, z Fatalists, współtworzy kapitalne Dirtmusic z muzykami Sacri Cuori, ale jego głównym zespołem jest The True Spirit.
To z tymi muzykami Race nagrał koncertową płytę w więzieniu w Wołowie. „Spirit”, 12. album zespołu, powstawał niespiesznie. Po powrocie na stałe z Europy do Australii, co stało się w 2011 r., Race zorganizował studio w domu pod Melbourne. Trzy lata pracy i spokojne nocne sesje (słychać cykady) przyniosły piosenki nawiązujące do mrocznego bluesa z pierwszej połowy XX wieku, zmysłowego soulu, psychodelii, folku.
W The Strue Spirit oprócz sekcji rytmicznej Race ma klawiszowca i fachowca od elektroniki, ale rzadko przejmują oni stery, choć w „Higher Power” wypadają frapująco. On sam śpiewa gdzieś między Tomem Waitsem a Leonardem Cohenem – bez popisów, ciemno, jak narrator. Kapitalne, transowe i twarde „Man Check Your Woman” pokazuje jedną stronę płyty. Drugą – gładszy singiel „Elevate My Love” z gorącym powiewem czarnego rytmu i świetną melodią. Między tymi biegunami jest seria doskonale zagranych, wciągających klimatem piosenek.
W grudniu Race poprowadzi warsztaty dla młodych muzyków na festiwalu SpaceFest w Gdańsku.
Tekst ukazał się 19/6/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji