Wykręcony elektroniczny pop wraca w wielkim stylu. Georgia jest na celowniku fanów i fachowców także dlatego, że ma na nazwisko Barnes i jest córką Neila z fundamentalnego dla elektroniki lat 90. duetu Leftfield. A że Georgia, była piłkarka Arsenalu i QPR, mieszka w Londynie, to jej debiutancka płyta jest muzycznym tyglem jakich mało.
21-letnia artystka dobrze śpiewa i rapuje, co z jej utworów robi piosenki – mroczne, dziwaczne, ale piosenki. Nad albumem pracowała dwa lata. Zaplątują się tu basowe głębiny dubu, potężne syntezatory, soulowa zwiewność, dotkliwe rytmy grime’u i plemienny puls. Taką skłonność do żywiołowego mieszania wszystkiego ze wszystkim miała np. M.I.A. Sama Georgia wspomina jeszcze o post punku, dziecięcej fascynacji Missy Elliott i przyjaźni z Kate Tempest, u której grała na perkusji (tak jak u Micachu i Kwesa) – ta ruda poetka-raperka nagrała jedną z najbardziej brytyjskich płyt 2014 roku.
Najlepsze na tym albumie są sięgające po brazylijski baille funk „Move Systems”, które tłuką po głowie mocnym podkładem i piękną melodią, oraz miłosna ballada „Heart Wrecking Animals”. To dwa bieguny wszechstronnej twórczości Georgii. Ta dziewczyna przez lata będzie twarzą muzyki elektronicznej, warto więc zobaczyć ją na żywo – dziś na Live Festivalu w Krakowie.
Tekst ukazał się 21/8/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji