Dżentelmen z wykrzyknikiem nazwę (i nie tylko) ma od Afghan Whigs, zasoby ludzkie z Trójmiasta, a muzykę często od Editors i Placebo. Rock, rock, rock, bez dodatkowych określeń.
Na przykład otwierające płytę „Samoloty” niby „lecą w dół”, w stronę Radiohead, aż tu nagle lądują w okolicach „Chłopca z plasteliny” Lenny Valentino. Pozytywne wrażenie robi śpiewany po polsku tekst – rozpaczliwe wołanie „podaj mi dłoń” jakoś nie rozpala mi wyobraźni, ale reszta gra. Szkoda, że na „Opowiem ci kilka historii” zespół nie zrezygnował z angielskich tekstów, jest ich aż pięć na dwanaście utworów i są śpiewane z silnym polskim akcentem. Liczę tu kower Pat Benatar „Love Is A Battlefield”, który zapamiętałem, bo ma najciekawszą melodię i bardzo pomaga mu jako drugi głos Anna Chyłkowska.
Zespół słusznie obiecuje, że pisanie po angielsku już się nie powtórzy. Część materiału jest dość stara, Gentleman! nagrał tu rzeczy z dwóch swoich epek i tylko dwie premierowe piosenki („Anna i jej koraliki”, „Taxi Ride With Robert De Niro”, do tego ww. kower). Nie można było dopisać słów po polsku? To przywiązanie do starych, ogranych motywów – czy chodzi o teksty, czy o całe piosenki – niezupełnie się sprawdziło.
Gentleman! – Anna I Jej Koraliki – Radio Euro, Studio S4
GENTLEMAN ! | Teledyski w MySpace
Nie zastanowili się więc nad kwestiami językowymi i zmuszają do zastanowienia się mnie. Sprawa wygląda tak. Polskie teksty mają ten atut, że publiczność je rozumie. Angielskich – nie, ale za to nieźle brzmią, zagranicznie. Są konsekwencje. Angielskie potrzebują poprawnego akcentu wokalisty, żeby nie śmieszyły, a polskie zdolnego autora, który uniknie grafomanii. Angielskie mogą być o niczym, ale wymagają od zespołu dobrych melodii i aranżacji, bo piosenki bez treści słownej, opowieści, poezji nudzą. Polskie powinny być o czymś, ale za to nie muszą być idealnie technicznie wykonane. W sprawie „Opowiem ci kilka historii” musiałem przyjąć metodę omijania angielskojęzycznych tekstów, w tych utworach nie udało mi się znaleźć nic ciekawego.
Gentleman! po polsku ma coś do powiedzenia, w słowach o miejscach, ludziach, we wspomnieniach („Jaśkowa”) są emocje i wierzę, że mogą tych dobrych, i jeszcze lepszych, tekstów pisać więcej. „Jestem zrobiony z grubego szkła / nigdy nie dojrzysz, co w sobie mam” – śpiewa drugi wokalista Piotr Malach w żwawym „Ego” („ostatnio sporo o sobie myślałem”), a głos ma ciekawy, chłopięcy. Pisze, dość melancholijnie, także coś takiego: „opowiem ci kilka historii, które dobrze znasz / jak dziecko usta zasłonisz, gdy się będziesz śmiać” i dalej: „Książki smakują gorzej, bo wiem, że nie czytałaś ich / mówiłaś mi kto zabił zawsze” („Maj albo coś koło tego”). Skojarzenia mi się podobają, pasują do muzyki i nawet nie trzeba dodawać tu mitycznego „jak na Polskę”. Głos główny, Michał Toś, śpiewa bardziej na poważnie, z bajerami, ale z kolei gorzej pisze. Jego wokal jest często niski – echa stadionów, na których nigdy nie grali The National?
Wszystko to, co Gentleman! pokazali muzycznie, już niestety było. Było już tyle razy, i to akurat w ostatnich latach, że naprawdę trudno na tym terenie czymś zaskoczyć słuchaczy. Nikogo nie podnieca oświadczenie, że Editors i Interpol kiedyś fajnie grali. Co to ma do Trójmiasta? Za to podziękowania dla Lechii Gdańsk i Arki Gdynia zarazem – o, to robi wrażenie!
Recenzja ukazała się w miesięczniku „Lampa”, nr 6/2010
strona zespołu, myspace, facebook
Gentleman!
Opowiem ci kilka historii
wyd. Fonografika 2010
Dżentelmen z wykrzyknikiem nazwę (i nie tylko) ma od Afghan Whigs, zasoby ludzkie z Trójmiasta, a muzykę często od Editors i Placebo. Rock, rock, rock, bez dodatkowych określeń. Na przykład otwierające płytę Samoloty niby lecą w dół, w stronę Radiohead, aż tu nagle lądują w okolicach Chłopca z plasteliny Lenny Valentino. Pozytywne wrażenie robi śpiewany po polsku tekst - rozpaczliwe wołanie podaj mi dłoń jakoś nie rozpala mi wyobraźni, ale reszta gra. Szkoda, że na Opowiem ci kilka historii zespół nie zrezygnował z angielskich tekstów, jest ich aż pięć na dwanaście utworów i są śpiewane z silnym polskim akcentem. Liczę tu kower Pat Benatar Love Is A Battlefield, który zapamiętałem, bo ten utwór ma najciekawszą melodię i bardzo pomaga mu jako drugi głos Anna Chyłkowska. Zespół słusznie obiecuje, że pisanie po angielsku już się nie powtórzy. Część materiału jest dość stara, Gentleman! nagrał tu rzeczy z dwóch swoich epek i tylko dwie premierowe piosenki (Anna i jej koraliki, Taxi Ride With Robert De Niro, do tego ww. kower). Nie można było dopisać słów po polsku? To przywiązanie do starych, ogranych motywów - czy chodzi o teksty, czy o całe piosenki - niezupełnie się sprawdziło.
Nie zastanowili się więc nad kwestiami językowymi i zmuszają do zastanowienia się mnie. Sprawa wygląda tak. Polskie teksty mają ten atut, że publiczność je rozumie. Angielskich - nie, ale za to nieźle brzmią, zagranicznie. Są konsekwencje. Angielskie potrzebują poprawnego akcentu wokalisty, żeby nie śmieszyły, a polskie zdolnego autora, który uniknie grafomanii. Angielskie mogą być o niczym, ale wymagają od zespołu dobrych melodii i aranżacji, bo piosenki bez treści słownej, opowieści, poezji nudzą. Polskie powinny być o czymś, ale za to nie muszą być idealnie technicznie wykonane. W sprawie Opowiem ci kilka historii musiałem przyjąć metodę omijania angielskojęzycznych tekstów, w tych utworach nie udało mi się znaleźć nic ciekawego. Gentleman! po polsku ma coś do powiedzenia, w słowach o miejscach, ludziach, we wspomnieniach (Jaśkowa) są emocje i wierzę, że mogą tych dobrych, i jeszcze lepszych, tekstów pisać więcej. Jestem zrobiony z grubego szkła / nigdy nie dojrzysz, co w sobie mam - śpiewa drugi wokalista Piotr Malach w żwawym Ego (ostatnio sporo o sobie myślałem), a głos ma ciekawy, chłopięcy. Pisze, dość melancholijnie, także coś takiego: opowiem ci kilka historii, które dobrze znasz / jak dziecko usta zasłonisz, gdy się będziesz śmiać i dalej: Książki smakują gorzej, bo wiem, że nie czytałaś ich / mówiłaś mi kto zabił zawsze (Maj albo coś koło tego). Skojarzenia mi się podobają, pasują do muzyki i w dodatku nie trzeba dodawać tu mitycznego „jak na Polskę”. Głos główny, Michał Toś, śpiewa bardziej na poważnie, z bajerami, ale z kolei gorzej pisze. Jego wokal jest często niski - echa stadionów, na których nigdy nie grali The National?
Wszystko to, co Gentleman! pokazali muzycznie, już niestety było. Było już tyle razy, i to akurat w ostatnich latach, że naprawdę trudno na tym terenie czymś zaskoczyć słuchaczy. Nikogo nie podnieca oświadczenie, że Editors i Interpol kiedyś fajnie grali. Co to ma do Trójmiasta? Za to podziękowania dla Lechii Gdańsk i Arki Gdynia zarazem - o, to robi wrażenie!
Jacek Świąder
Gentleman!
Opowiem ci kilka historii
Dżentelmen z wykrzyknikiem nazwę (i nie tylko) ma od Afghan Whigs, zasoby ludzkie z Trójmiasta, a muzykę często od Editors i Placebo. Rock, rock, rock, bez dodatkowych określeń. Na przykład otwierające płytę ”Samoloty” niby ”lecą w dół”, w stronę Radiohead, aż tu nagle lądują w okolicach ”Chłopca z plasteliny” Lenny Valentino. Pozytywne wrażenie robi śpiewany po polsku tekst – rozpaczliwe wołanie ”podaj mi dłoń” jakoś nie rozpala mi wyobraźni, ale reszta gra. Szkoda, że na ”Opowiem ci kilka historii” zespół nie zrezygnował z angielskich tekstów, jest ich aż pięć na dwanaście utworów i są śpiewane z silnym polskim akcentem. Liczę tu kower Pat Benatar ”Love Is A Battlefield”, który zapamiętałem, bo ten utwór ma najciekawszą melodię i bardzo pomaga mu jako drugi głos Anna Chyłkowska. Zespół słusznie obiecuje, że pisanie po angielsku już się nie powtórzy. Część materiału jest dość stara, Gentleman! nagrał tu rzeczy z dwóch swoich epek i tylko dwie premierowe piosenki (”Anna i jej koraliki”, ”Taxi Ride With Robert De Niro”, do tego ww. kower). Nie można było dopisać słów po polsku? To przywiązanie do starych, ogranych motywów – czy chodzi o teksty, czy o całe piosenki – niezupełnie się sprawdziło.
Nie zastanowili się więc nad kwestiami językowymi i zmuszają do zastanowienia się mnie. Sprawa wygląda tak. Polskie teksty mają ten atut, że publiczność je rozumie. Angielskich – nie, ale za to nieźle brzmią, zagranicznie. Są konsekwencje. Angielskie potrzebują poprawnego akcentu wokalisty, żeby nie śmieszyły, a polskie zdolnego autora, który uniknie grafomanii. Angielskie mogą być o niczym, ale wymagają od zespołu dobrych melodii i aranżacji, bo piosenki bez treści słownej, opowieści, poezji nudzą. Polskie powinny być o czymś, ale za to nie muszą być idealnie technicznie wykonane. W sprawie ”Opowiem ci kilka historii” musiałem przyjąć metodę omijania angielskojęzycznych tekstów, w tych utworach nie udało mi się znaleźć nic ciekawego. Gentleman! po polsku ma coś do powiedzenia, w słowach o miejscach, ludziach, we wspomnieniach (”Jaśkowa”) są emocje i wierzę, że mogą tych dobrych, i jeszcze lepszych, tekstów pisać więcej. ”Jestem zrobiony z grubego szkła / nigdy nie dojrzysz, co w sobie mam” – śpiewa drugi wokalista Piotr Malach w żwawym ”Ego” (”ostatnio sporo o sobie myślałem”), a głos ma ciekawy, chłopięcy. Pisze, dość melancholijnie, także coś takiego: ”opowiem ci kilka historii, które dobrze znasz / jak dziecko usta zasłonisz, gdy się będziesz śmiać” i dalej: ”Książki smakują gorzej, bo wiem, że nie czytałaś ich / mówiłaś mi kto zabił zawsze” (”Maj albo coś koło tego”). Skojarzenia mi się podobają, pasują do muzyki i w dodatku nie trzeba dodawać tu mitycznego „jak na Polskę”. Głos główny, Michał Toś, śpiewa bardziej na poważnie, z bajerami, ale z kolei gorzej pisze. Jego wokal jest często niski – echa stadionów, na których nigdy nie grali The National?
Wszystko to, co Gentleman! pokazali muzycznie, już niestety było. Było już tyle razy, i to akurat w ostatnich latach, że naprawdę trudno na tym terenie czymś zaskoczyć słuchaczy. Nikogo nie podnieca oświadczenie, że Editors i Interpol kiedyś fajnie grali. Co to ma do Trójmiasta? Za to podziękowania dla Lechii Gdańsk i Arki Gdynia zarazem – o, to robi wrażenie!