Menu Zamknij

Galus – Flowers Eat Animals

Kilka lat temu Galus, czy­li Rafał Gałaszewski, bły­snął albu­mem „Futura”. Utwory z tej pły­ty były buja­ją­ce, zre­lak­so­wa­ne, zda­rzał się w nich solid­ny gro­ove, ale nie dało się ich spro­wa­dzić do hipho­po­wej, jaz­zo­wej ani elek­tro­nicz­nej maniery.

galus-cdTaka kosmicz­na, spo­wol­nio­na i nie­po­ko­ją­ca ana­lo­go­wa muzy­ka, w któ­rej czę­sto źró­dło dźwię­ku było zagad­ką (zapa­mię­ta­łem np. ude­rze­nia w bilar­do­we kule wymie­sza­ne z dzwon­kiem rowe­ru, a może łyż­ką dzwo­nią­cą o szklan­kę). Tym razem arty­sta zado­wo­lił się wypo­wie­dzią o obję­to­ści czte­rech utwo­rów. Zupełnie róż­ną od tego, co robił na „Futurze” (zresz­tą ostat­nio wzno­wio­nej na pły­cie CD). On sam mówił: „Zależało mi, żeby ten mate­riał zawie­rał w sobie cały prze­krój muzy­ki, któ­ra zawsze mnie inspi­ro­wa­ła, czy­li muzy­ka elek­tro­aku­stycz­na oraz eks­pe­ry­men­tal­na z lat 60., oraz fuzja jaz­zu z elek­tro­ni­ką i roc­kiem progresywnym”.

Na „Flowers Eat Animals” pro­du­cent zapro­sił aż pię­cio­ro muzy­ków, by osią­gnąć orga­nicz­ne brzmie­nie. Najwięcej robo­ty mają per­ku­sja (Wojciech Sobura zna­ny z zespo­łu Katarzyny Nosowskiej) i kla­wi­sze (sam Galus, ale też Marek Pędziwiatr z Night Marks Electric Trio). Obok par­tii żywych muzy­ków i sam­pli Galus znaj­du­je miej­sce na syn­te­za­to­ro­we wpraw­ki, pro­duk­cyj­ne smacz­ki. Te czte­ry utwo­ry zachwy­ca­ją muzy­kal­no­ścią i sto­no­wa­niem. Po wyci­szo­nym, ostroż­nym „Theearth” od gęstej, raczej impro­wi­zo­wa­nej par­tii per­ku­sji odpa­la się „Hasmusic”. Po nie­mal dwóch minu­tach narzu­ca ona suchy bit, do któ­re­go dołą­cza­ją bas i nie­sa­mo­wi­te, pul­su­ją­ce dźwię­ki dętych/klawiszy, jak echo. Piękny moment. W ostat­niej czę­ści lider (narzu­ca się język jaz­zu) się­ga po wibra­fon, a Pędziwiatr – po flet.

Za dźwię­ka­mi pod­sta­wo­we­go, moc­no jaz­zu­ją­ce­go kwar­te­tu (z Marcelem Mrozowskim na elek­trycz­nym basie) kry­ją się war­stwy budu­ją­cej nastrój elek­tro­ni­ki. W kapi­tal­nym egzo­tycz­nym „Forthose” sły­chać nawet har­fę – niby eks­pe­ry­men­tal­ny, ale każą­cy się słu­chać wciąż i wciąż utwór. „Flowers Eat Animals” to rzecz z gór­nej pół­ki, dla uważ­nych słuchaczy.

Tekst uka­zał się 31/5/15 w Wyborcza.pl/kultura – tam­że wię­cej recenzji

Podobne wpisy

Leave a Reply