Trzy lata temu Budyń (Jacek Szymkiewicz) i Bajzel (Piotr Piasecki) nagrali płytę do tekstów Edwarda Stachury. „Sted” wyszedł znakomicie, więc dobrze, że niniejszym Babu Król zmienia się w regularnie nagrywający albumy zespół.
W ten sposób oderwał się od Pogodno, najbardziej znanej grupy Budynia, w której swego czasu grali Bajzel i Antoni Gralak, też obecny na „Kurosawosynach”. Kilka dni temu Pogodno zagrało pierwszy koncert w starym-nowym, klasycznym składzie: Budyń, Macuk, Pfeiff, Kozłowski. Rozdzielenie tych grup grubą linią to dobry pomysł.
„Kurosawosyny” powstawały trzy lata, a dwaj autorzy repertuaru zmieniali muzykę, teksty, skład grupy, studio i tytuł. Zagrali z nimi m.in. Zosz Chabiera (dawniej Drekoty), Joanna Sokołowska (Der Father), Michał „Fox” Król. Warto było czekać. Już pierwszą na liście piosenek „Czerwień” niesie energia liderów, cały zespół wskakuje na tory „Białej lokomotywy”, w wolność, w niepodrabialny, transowy, roziskrzony ton. Przebój. A potem „Dziad”, który zaplątał się na album – według deklaracji muzyków – wskutek błędu. Miał być na kolejnym. Z mocnym rytmem elektro i marszowymi dętymi dokleił się do „Czerwieni” zupełnie od czapy. W przypadku Babu Król to nie boli.
Budyń i Bajzel to nie są postaci z mojego romansu, ale ich zatracanie się w grze i poczucie humoru budzą zazdrość. Cieszy czuła poezja: „Słońce/ lekką stopą przejść przez błoto/ o to chodzi/ słońce/ komu po pas brodzić” („Nie napinaj”). Pełno w tych tekstach zakochania i pragnienia: „Jesteś boginią z dworu Bachusa/ chcę ci kochanie wykrzyczeć w usta” („Rejczel”). Każą reaktywować czułość i się nie bać. Na pięć głosów. Bardzo łatwo im uwierzyć.
Tekst ukazał się 24/4/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji