Menu Zamknij

Ampacity – Encounter One

Na począt­ku lat 70. wyścig mocarstw o pierw­szy krok na Księżycu jest już roz­strzy­gnię­ty. Satelity śle­dzą zie­mię z nie­ba, w kosmos wystrze­lo­no pierw­sze son­dy (dziś poza gra­ni­ca­mi Układu Słonecznego), wkrót­ce powsta­ną ekra­ni­za­cje opo­wia­dań Lema o pilo­cie Pirxie.

ampacity-cdTo zło­ta era muzy­ki roc­ko­wej, wąt­ki kosmicz­ne poru­sza­ją Pink Floyd, Bowie zosta­je Człowiekiem, któ­ry Spadł na Ziemię, a Hawkwind nagry­wa całe kosmicz­ne albu­my. Do moc­nej gita­ro­wej muzy­ki z tam­tej deka­dy nawią­zu­je jed­na z naj­cie­kaw­szych płyt tej wio­sny – nagra­ny w Gdańsku w jeden dzień debiut Ampacity. Nagrany tak, jak robi­ło się to kie­dyś: na set­kę, bez popra­wek i zbęd­nych prze­two­rzeń zare­je­stro­wa­ne­go dźwięku.

Pięcioosobowy skład inspi­ru­je się hard roc­kiem, blu­esem, psy­cho­de­lią, a nie­zmier­ne waż­ne w ich gra­niu są zespo­ło­we impro­wi­za­cje – waż­niej­sze niż solo­we popi­sy. Żywe, roz­pę­dzo­ne ryt­my trój­miej­skiej eki­py mogą się koja­rzyć z Deep Purple (świet­ne orga­ny), ale też z bar­dziej współ­cze­sny­mi Fu Manchu czy zespo­ła­mi Josha Homme’a. Choć na „Encounter One” nie­wie­le jest śpie­wa­nia ludz­kim gło­sem, to napię­cie na sta­łym wyso­kim pozio­mie utrzy­mu­ją moc­ne, ale melo­dyj­ne moty­wy instru­men­tów. Na pły­cie są tyl­ko trzy utwo­ry, dłu­gie, ale przede wszyst­kim kapi­tal­ne. Dajcie tego więcej.

Tekst uka­zał się w „Gazecie Wyborczej” 19/7/13

Podobne wpisy

Leave a Reply